środa, 29 lipca 2015

Środa, 29.07.2015 r.

   Wszystko ma swój początek i koniec. Wreszcie przyszedł czas na zakończenie tego nietypowego dziennika powstawania nowego szamba. Wypadałoby zrobić takie krótkie podsumowanie. Jak pisałem już wcześniej, nowe szambo wybudowane obok starego zamknęłoby się zrobieniem wykopu na zbiornik, plus kilka metrów rur kanalizacyjnych. Ogółem około 40 m3 wykopów. 

   Przy tej formie przetargu jaki miał tu miejsce, a więc mówimy o przetargu zryczałtowanym, wykonawca byłby szczęśliwy. W ciągu trzech dni wykonałby wszystkie prace i dawno zapomniał o tym przetargu. Nawet znając jego możliwości i fachowość, można byłoby mówić o zadowoleniu. Stało się jednak inaczej. Zamysłem inwestora było usytuowanie zbiornika na posesji. I wszystko uległo zmianie na niekorzyść wykonawcy.

   Zbiornik usytuowano w najwyższym punkcie posesji. Zatem należało wykonać odpowiednio głębokie wykopy. W trakcie prac okazało się, że pod nogami wykonawcy jest typowa leśna gleba - żółty luźny piach. Aby odpowiednio głęboko zagłębić się wykonawca zaczął kopać transzeje przypominające rowy przeciwczołgowe. Pokpił sprawę i tak w zasadzie nie był przygotowany do tych prac. Są przecież odpowiednie szalunki powstrzymujące wykopy przed zasypywaniem się, ale nie u niego. 

   I nie ma w tej sytuacji znaczenia jak wielkie będą wykonane prace. Ponieważ cechą ceny ryczałtowej jest jej stałość, rzeczywisty rozmiar prac wykonanych w następstwie udzielenia zamówienia publicznego nie ma wpływu na określoną w umowie wysokość ceny. Jeżeli zatem rzeczywisty rozmiar lub koszt prac koniecznych do wykonania przedmiotu zamówienia przewyższy planowany, wykonawcy nie przysługuje z tego tytułu roszczenie o podwyższenie wynagrodzenia.

   I tu wykonawca już popłynął. Czym więcej kopał, tym więcej tracił. Po drodze zaczęły wyskakiwać różne niedociągnięcia, o których też pisałem i trzeba było improwizować. Nie miało to jednak wpływu na ostateczną zapłatę. Przyjęty przez zamawiającego (Nadleśnictwo) sposób rozliczenia wykonania zamówienia w formie wynagrodzenia ryczałtowego powoduje, że zamawiający nie jest zobowiązany do ponoszenia kosztów robót dodatkowych, których konieczność wykonania wynika w trakcie realizacji umowy.

   Ktoś tu pokazał swoją bezwzględność, która wynikała ze znajomości sytuacji, albo też niewiedzy przy obraniu takiej formy przetargu. Ktoś poniósł sromotną porażkę z braku rozeznania jak i też własnej niefachowości. Ale to nie moja sprawa. 

   Niemniej, jakby nie patrzeć ten projekt stał się porażką dla wszystkich. Więcej powstało szkód, niż będzie pożytku. Takie namacalne szkody to niewyobrażalna wprost ignorancja niektórych osób. Zadufanie w siebie i nie liczenie się z innymi. To przyczyniło się do prowadzenia prac w taki, a nie inny sposób. One z kolei spowodowały pewne straty i zwiększyły koszty całego przedsięwzięcia.




   Egoizm pewnych osób nie pozwolił uszanować pracy innych, docenić to co zostało zrobione przez nich. Jakby sprawiało to radość. Może wynika to z wyniesionych zasad z domu rodzinnego, albo jakiejś własnej chorej satysfakcji z postawieniu na swoim bez względu na wszystko.






   Czasami zastanawiam się czy takie osoby można uważać za takie, za jakie chcą uchodzić? Nie słowa, ale czyny ich określają. A swoim egoistycznym podejściem doprowadzają do powstawania szkód. Często materialnych. Ktoś musi zapłacić za dodatkowe prace wynikłe z zaniedbania, czy lekceważenia niektórych spraw.






  W tym przypadku nie ma powodów do chlubienia się bycia architektem terenu. Wykorzystując sytuację do osiągnięcia własnego celu kosztem innych bazując na środkach administracyjnych w tej konkretnej sytuacji przypominających bardziej bezwzględny kapitalizm pozbawiony wszelkich ludzkich uczuć jest nieetyczne. Ale już nie mnie o tym sądzić. Ważne będą odczucia panów ściskających swoje prawice przy okazji następnych przetargów, jeżeli takie będą z ich udziałem.


   Po siedmiu miesiącach od podpisania przetargu na wykonanie nowego szamba zostało ono w końcu wykonane.  Czas zakończyć ten epizod z wszelkimi sprawami związanymi z tym projektem.

środa, 22 lipca 2015

Środa, 22.07.2015 r.

   Minęły kolejne dni. Prawie tydzień od ostatniego wpisu na tym nieformalnym dzienniku zdarzeń przy budowie szamba. I nadal bez zmian. Fachowcy gdzieś zaginęli. Nie dziwić się. Lato! A tu i tak już niewiele zmieni się. Przed oddaniem prac coś tam dosypią, coś przyklepią i po wszystkim. 

   I tak w zasadzie niepotrzebne były nerwy. Nic to nie zmieniło. Fakt, że od przetargu na wykonanie szamba minęło siedem miesięcy sprawia, że było to chyba najdłużej budowane przydomowe szambo w tym powiecie? województwie?, a może Polsce? Nie sądzę żeby prywatna osoba zlecając firmie budowę takiego szamba czekała tyle czasu. Tu zlecenie było ze strony poważnej firmy, czy instytucji jaką są Lasy Państwowe. A że wszystko przebiegało raczej nie poważnie, to inna sprawa.

   Pewnie w późniejszym czasie będą jakieś przeróbki, czy poprawki, albo gmina wybuduje przyłącze do oczyszczalni i zapomni się o całej sprawie. Teraz pozostało z tego okresu przypomnieć sobie tylko chwile śmieszne, albo takie stworzyć aby nie być pesymistycznego nastawienia. Śmiech to zdrowie! Mam nadzieję, że bohaterowie wszystkich tych nagrań tak właśnie to potraktują. Z przymrużeniem oka i uśmiechem na twarzy. Był już "Tańczący nad wykopem", dziś jest "Tańczący z wiadrem".


piątek, 17 lipca 2015

Czwartek, 16.07.2015 r.

   Minął kolejny piękny dzień. Minął kolejny dzień istnienia nowego szamba, którego prace w dalszym ciągu nie są zakończone. Budowlańcy gdzieś czmychnęli. Może odpoczywają na jakiejś plaży z zimnym browarem. Jeszcze trochę, a będą wspomnieniem. O ich poczynaniach będzie można powiedzieć: przeminęło z wiatrem. Pozostaną jednak fragmenty obrazów jakie miały miejsce w całym tym "szambie". Ale obojętnie jak było i jak jest niech będą to raczej miłe wspomnienia. Tak będzie lepiej. Nakręcono piękny film pt. "Tańczący z wilkami". A może zamknąć wspomnienia filmikiem pt. "Tańczący nad wykopem"? I będzie fajnie.










poniedziałek, 13 lipca 2015

Poniedziałek, 13.07.2015 r.

   Rozpoczął się nowy tydzień. Na placu budowy szamba spokój. Pewnie ekipa kontynuuje odpoczynek. Szambo przecież nie zając, zatem nie ucieknie. Poza tym ziemia na posesji była tyle razy przekopywana, że upłynie jeszcze dużo czasu zanim sama ustabilizuje się. Firma przecież tego nie robiła, a w planach jest coś takiego. Zresztą, nie ma się co dziwić. W tym przedsięwzięciu wszystko jest możliwe i wszystko dopuszczalne.

   Wiem jedno! Jeżeli ktoś potrzebuje firmy do kopania, to polecam właśnie tą! W tym jest bezbłędna!


piątek, 10 lipca 2015

Piątek, 10.07.2015 r.

   Po prawie tygodniowej przerwie wezwano firmę od szamba. Tak myślę, bo wczoraj rano przyjechali. Za nimi przykulała się koparka, ale już inna niż poprzednio. Całkiem inna firma. Chyba tamten miał już dość ciągłego rozkopywania i zasypywania, albo poszło o coś. A jak nie wiadomo o co to wiadomo, że o pieniądze. Ale to nie moja sprawa! 

   Operator koparki chyba był z łapanki bo prawie przez godzinę nie mógł uruchomić sprzętu (poza odpaleniem silnika). Później coś tam wymyślił i przystąpił do pracy. Starszy z fachowców od szamba instruował go, co ma robić. Szło jakoś ślamazarnie. Później dojechał inny operator, ale też nie był orłem w swoim fachu.

   Przyglądałem się poczynaniom jednych i drugich i doszedłem do wniosku, że mają coś wspólnego - fachowość na podobnym poziomie. Później dojechała inspekcja. Było sprzeczanie się i udowadnianie swoich racji. Prace przy szambie nadal nie zakończone. Kontynuacja prac ma nastąpić po niedzieli. Ale jeden plus! Mogę korzystać z garażu!




czwartek, 9 lipca 2015

Czwartek, 09.07.2015 r.

   Po upalnych dniach przyszła burza i narobiła trochę bałaganu. Gdzieś błysnęło, zagrzmiało i dwa dni bez prądu. Ale jakoś przeżyło się ten czas. Podobnie jak ciszę na rozkopanym podwórzu. Jak wspominałem, budowlańcy też ludzie i czasami muszą na wczasy wyskoczyć. Praca nie zając, zatem nie ucieknie! Poza tym gdy człowiek zmęczony, żaden z niego pożytek, a i o wypadek nie trudno.

   Zatem pozostało znosić kaprysy innych, zagryźć zęby i czekać. Nie ważne, że od miesiąca nie można skorzystać z garażu. Ale bez narzekania. Ekipa przed wyjazdem na odpoczynek pomyślała też o nas. Nie mogąc wyjechać z podwórza możemy pobawić się w żółtym piasku, jeżeli przyjdzie nam na to ochota. Odpowiednio go przygotowali. Dobre chłopy!

 

niedziela, 5 lipca 2015

Niedziela, 05.07.2015 r.

   Lato trwa! Jest gorąco i tak powinno być. Wielu wykorzystuje każdą chwilę aby uciec nad wodę, odpocząć. Również ekipa od szamba postanowiła wziąć sobie wolne. Zakomunikowali o tym w piątek. I nie ma w tym nic dziwnego. Należy się im, ale... No właśnie!

   Z wielkim mozołem, po miesiącu od rozpoczęcia prac udało się im zasypać wykopane wcześniej wąwozy. Zamontowali studzienki i połączyli wszystko rurami z szambem. Niestety, w czwartek po południu zaczęli kopać od nowa. Olbrzymi lej przy studzience nr 1. Okazało się, że kineta będąca dnem studzienki jest nie taka, jak było w założeniach. Po burzliwej i długiej rozmowie z projektantem przystąpili do wykopywania.

   Oczywiście należało kupić tą właściwą i zamontować. Przed południem w piątek zjawili się właściwym fragmentem studzienki i zaczęli demontaż już nowo postawionej. Później od nowa łączenie rur, montaż studzienki i zasypywanie. Ponieważ nie było koparki robili to ręcznie. I chociaż wcześniej obiecali, że w końcu będę mógł skorzystać z garażu okazało się, że jest to niemożliwe. Dalsze prace ruszą najprawdopodobniej za tydzień. Na taki okres jadą wypocząć.

   Przy budowie tego szamba zrobili takie "szambo", że daleko by szukać. Trzymając się sugestii vipa (jak wynikało z ich wypowiedzi) mieli dokuczyć i zdemolować jak najwięcej. Zresztą przy ich "fachowości" to chyba i żadne sugestie nie były potrzebne. Poza tym brak jakiejkolwiek reakcji ze strony nadleśnictwa co do sposobu wykonywania prac jak ich trwania świadczy o jednym wielkim "szambie". Obie strony stały się uzupełnieniem.

   Czy ktoś zauważy ile dodatkowych pieniędzy trzeba będzie wydać aby doprowadzić to wszystko do porządku? Aby umocnić powstałe skarpy i ustabilizować teren będzie trzeba trochę pieniędzy. Łatwo je wydawać z kasy skarbu państwa.


sobota, 4 lipca 2015

Czwartek, 02.07.2015 r.

   Zrobiło się lato na całego. Jest pięknie całymi dniami. Słońce uciekło z Grecji i Tunezji i świeci teraz u nas. Gdzieś nad wodą lub w cieniu drzew można rozkoszować się latem. Gdzieś... Tu na placu budowy nadal trwają pracę. Nazwijmy je tak. Ekipa co chwila coś rozkopuje, zasypuje aby znowu rozkopać. Jakby zależało im na tym, by prace trwały w nieskończoność!

   Męczą się strasznie w tym grecko-tunezyjskim słońcu. Przesiadują na składanych krzesełkach ustawionych za drogą w lesie. Tam trochę cienia, tu upał niemiłosierny. Tam ptaki śpiewają, tu pylący piach jak na pustyni Błędowskiej. Nawet usypane hałdy przypominają trochę wydmy. A tak poza tym, brak słów!

   Może te słońce trochę przyćmiło funkcje myślowe. Wykonuje się prace bez zastanowienia i jakichkolwiek przewidywań. A może to jest w planie?

  

środa, 1 lipca 2015

Środa, 01.07.2015 r.

   Prace przy szambie trwają nadal i nie widać końca. Wykonawca jakby wstydził się tego co robi. Zastanawiałem się z czego wynika takie zachowanie? Obserwując ich pracę, starałem się znaleźć odpowiedź na to pytanie. I znalazłem! Przyczyną tego jest mierna fachowość tych panów. Końcowe prace to wyraźnie pokazały.

   Już samo rozpoczęcie prac wskazywało na ich umiejętności. Olbrzymie wykopy. Prace w stylu, a może się uda? Teraz gdy przyszło wszystko połączyć, wycięcie otworu w rurze sprawiało kłopot. Łączenie rur przy pomocy młotka i śrubokręta. W efekcie musiało coś pęknąć, coś się złamać. 

   Za płytko wkopany zbiornik i teraz po podłączeniu nagle zmalała jego pojemność. Wlot rury jakieś pół metra poniżej górnej krawędzi. Łączenie na piankę montażową zamiast zaprawy. Dużo by wymieniać! Wszystko to stało się powodem do dziwnego zachowania wykonawcy. Nerwowość gdy dokumentowałem prace. Aż boję się myśleć w jaki sposób zakończy prace trwające już ponad miesiąc przy założeniu, że potrwają trzy dni (tak deklarował wykonawca w styczniu, gdy był na lustracji terenu).

 

niedziela, 28 czerwca 2015

Niedziela, 28.06.2015 r.

   Dzień wolny od pracy. Chwila odpoczynku jak też refleksji. Tu nad ogromem wykonanych prac, w zasadzie niepotrzebnych. Przecież nie musiało być tak. Przecież tu chodzi o sprawnie działające szambo, a nie o czyjąś chorą ambicję. Jak pisałem wcześniej, za mniej wysiłku, poniesionych kosztów można było już dawno zakończyć sprawę szamba.

   Na dzień dzisiejszy nie wiadomo jakie będzie zakończenie i tak naprawdę kiedy ono nastąpi? Jaki będzie efekt końcowy? Przyglądając się pracy tych ludzi zastanawiałem się czy czasami i oni nie są w niełasce u zlecającego ją vipa? Chwilami było mi ich żal, ale przecież są dorośli i wiedzą co robią.

   Tak wyglądało wczorajsze popołudnie na placu budowy:




sobota, 27 czerwca 2015

Sobota, 27.06.2015 r.

   Prace przy budowie szamba nadal są kontynuowane. Co prawda nie ma już ciężkiego sprzętu, ale w ruch poszły łopaty. Właściciel firmy i jego zastępca (tyle osób liczy firma) ostatnie dni sumiennie pracowali prawie do dwudziestej! W końcu trzeba nadrobić zaległe prace! Tak to wyglądało:


czwartek, 25 czerwca 2015

Czwartek, 25.06.2015 r.

   Wydaje się, że prace przy szambie minęły półmetek i teraz wszystko pójdzie szybko. Do tej pory (to już prawie miesiąc od rozpoczęcia prac) wszystko szło jakoś nie specjalnie. Przecież nie mogło być inaczej! Ktoś skopał plany. Nie uwzględniono wielu czynników, które dały o sobie znać w trakcie prac. A przede wszystkim upór pierwszej osoby w nadleśnictwie i forsowanie za wszelką cenę realizację pomysłu w takim kształcie doprowadziło do kuriozalnych sytuacji.

   Powstały zagrożenia dla życia domowników. Do ich usunięcia potrzebne były jakieś środki. Raz to przyjazd straży pożarnej do usunięcia wywróconego świerka. Później ekstra ściągnięto ludzi i sprzęt do wycięcia sosny. I najboleśniejsze, dokonano zniszczeń w nasadzonych krzewach ozdobnych i drzewkach. Nie wszystko się da naprawić.

   Wszystko było robione złośliwie, aby dokuczyć. Mimo tego przeżyliśmy do tej pory. Teraz zastanawiam się nad bezmiarem głupoty decydenta. Do tej pory wykopano i przemieszczono szokującą ilość ziemi. Policzyłem jak to wygląda.

   Otóż, gdyby nowe szambo usytuowano obok obecnie jeszcze istniejących musiano by wykopać dół pod zbiornik. Wykop około 36 metrów sześciennych, plus wykopy pod rury kanalizacyjne łączące nowy zbiornik z istniejącą kanalizacją, to około 5 metrów sześciennych. Wykopy zamknęły by się w ilości około 41 metrów sześciennych.

   Realizując pomysł w obecnym kształcie wykonano: wykop pod zbiornik - 5 m x 5 m i głębokości 5 m. To daje 125 metrów sześciennych. Zrobiono raz wykop pod rury kanalizacyjne na długości około 8 metrów, który zaraz zasypano. Wykop o kształcie trapezu o bokach: dół - 0,7 m, góra - 3 m i głębokość 3 m. Stosując wzór na pole powierzchni trapezu: P=1/2x(a+b)xh daje nam wynik 5,55m, to razy długość wykopu (8 m) daje wynik 44,4 metra sześciennego.

   Po trzy tygodniowej przerwie wykonano nowe wykopy o długości 31 metrów. Kształt wykopu jak za pierwszym razem, to daje nam wartość w przybliżeniu 172 metrów sześciennych. Dodajmy to teraz. Wykop pod zbiornik = 125 metrów sześciennych. Pierwsze kopanie pod rury = 44,4 metry sześcienne. Następne kopanie = 172 metry sześcienne. Razem daje nam to 341,4 metra sześciennego. Do tego należy dodać ilość wywiezionej ziemi w celu obniżenia terenu wokół zbiornika. Ilość do wyliczenia, ale zapewne zamknie się w ilości kilkunastu metrów sześciennych.

   Prawie dobijemy do czterech setek! Dziesięć razy tyle przekopanej, przerzuconej, przewiezionej ziemi! Moim zdaniem takie postępowanie nie ma nic wspólnego z gospodarnością, a kryje w sobie znamiona kryminogenne! Tu należy rozliczyć tego człowieka!

    Co prawda, w całym tym procederze brały udział jeszcze inne osoby, ale to on był głównodowodzącym! Ale to nie koniec! Po połączeniu budynku z nowym szambem będzie trzeba dodatkowo naprawić to, co zepsuto. Mówię o utwardzeniu terenu. Po obniżeniu terenu grunt stał się niestabilny, a to uniemożliwi  w korzystaniu z garażu i nie pozwoli na wjazd na dalszą część posesji. 

   Tak to wygląda dziś:

  •  
        

wtorek, 23 czerwca 2015

Wtorek, 23.06.2015 r.

   W zasadzie powinienem cieszyć się, ponieważ po trzech tygodniach przestoju wreszcie pojawił się pracownik firmy budującej szambo. Był bardzo wcześnie. Podjechał samochodem kilkanaście minut po szóstej rano. Chwilę potem dojechała koparka i przystąpili do pracy.

   Ponieważ ktoś tam nie zgodził się na zastosowanie keramzytu do przykrycia szamba wymyślono, że należy obniżyć teren wokół niego. Kopara z zapałem przystąpiła do pracy. Zagłębiała się łychą w grunt jak żarłoczna bestia. Trzymając w pysku ziemię wywoziła ją następnie poza posesję i tam wypluwała.

   Następnie z ochotą przystąpiono do odsłony częściowo przysypanego zbiornika. Zdemontowano też dwa kręgi studzienki wejściowej do zbiornika. O tyle przecież będzie niżej teren. I mimo ulewy posłusznie wgryzała się w teren podwórza kopiąc rów pod rurę kanalizacyjną. Pracowała z rozmachem. Ponieważ podłoże to żółty, sypki piach należało kopać odpowiednio szeroko aby nie doszło do zasypania. Pracownik firmy stał z poświęceniem w strugach deszczu i pokazywał jak należy kopać.

   I wykopano! Nawet saperzy nie powstydzili by się takiego wykopu! Szeroki na ponad trzy metry i tak samo głęboki. Na dnie spocznie wspomniana rura kanalizacyjna o średnicy 16 cm.

   To nic, że pozasypywano rosnące obok krzewy ozdobne! Przecież buduje się szambo! Dlaczego tak? Odpowiedź była prosta. W nadleśnictwie kazano tak robić. Za każdym razem uwydatnia się to coraz bardziej. Chcesz tu mieszkać? To ja umilę ci życie!

   W między czasie doszło do tego, o czym wspominałem już wcześniej i ostrzegałem wszystkich. Podkopany świerk kołysany wiatrem, a dziś nasiąknięty deszczem nie wytrzymał i zwalił się na ganek. Szczęście, że nikogo nie było w pobliżu! Aby usunąć go musiała interweniować straż pożarna.

   Miałem jeszcze coś napisać, ale brakuje mi słów na głupotę i upór tej jednej osoby, której powierzono w zarządzanie majątek Skarbu Państwa. Jego celowe takie postępowanie świadczy, że nie powinien posiadać nawet prawa jazdy, bo jest osobą nieodpowiedzialną, a w życiu kieruje się uprzedzeniami. 

   A to mały fragmencik z dzisiejszego dnia:


sobota, 20 czerwca 2015

Sobota, 20.06.2015 r.

   Minęły kolejne dni wyczekiwania na budowniczych szamba. A oni jakby zapadli się pod ziemię. Również reakcja nadleśnictwa, a raczej brak reakcji jakby wskazywało na chęć zapomnienia o "śmierdzącym" temacie. Na początku tygodnia pojawił się na chwilę autor swojego arcydzieła w postaci projektu. Z zakłopotaniem popatrzył na rozkopane podwórze, podkopany świerk i ganek oraz częściowo zasypany zbiornik szamba.

   Nie ma ich? - zapytał. Nie ma. - odparłem. - Już dwa tygodnie się ukrywają. Zmieszany podszedł do samochodu, zapalił papierosa i zaczął gdzieś wydzwaniać.

   W czwartek była pani z nadleśnictwa. Jakby chciała mnie uspokoić zakomunikowała, że w piątek z samego rana ekipa przystępuje do pracy. Dziś wiem, że zapomniała sprecyzować, który piątek miała na myśli. Chwilę po niej przyjechali geodeci. Stwierdzili, że polecono im jeszcze raz dokładnie pomierzyć wszystko i oznaczyć w terenie. Domyśliłem się, że chodziło o dokładne zlokalizowanie nowych studzienek i zbiornika szamba. 

   Przy zbiorniku już częściowo zasypanym zatrzymali się dłużej. Pomimo wcześniejszego wykonania pomiarów i oznaczenia ich w terenie, zbiornik został usytuowany ze znacznym przesunięciem. Domyślam się, że powodem tego była rosnąca i wcześniej wspomniana olbrzymia sosna, której nie dostrzegł projektant. Zbiornik, według projektu miał być usytuowany bezpośrednio w jej pobliżu. Aby można było tak zrobić, należało przed zrobieniem wykopu usunąć ją, czego nie zrobiono. 

   Teraz coś się nie zgadza, a może ktoś próbuje ten fakt wykorzystać i za istnienie tego bajzlu kogoś obarczyć? Wszystko jest możliwe i bez względu na wszystko, najbardziej odpowiedzialny jest inwestor, czyli Nadleśnictwo Cybinka. 

   Konsekwencje mogą być przykre zarówno dla inwestora, jak i firmy budującej szambo. Niebawem wywróci się świerk przed gankiem i nie wiadomo jakich uszkodzeń dokona. Ziemia z wykonanego wykopu osuwa się coraz bardziej i w tej chwili istnieje wielkie niebezpieczeństwo dla wszystkich domowników. U nas (w Polsce) to norma. Będzie o tym głośno po fakcie. Jeszcze większym niebezpieczeństwem jest wspomniana sosna. Wielokrotnie większa od świerka. Wywracając się swoim ciężarem może dokonać prawdziwego spustoszenia gdy spadnie na budynek gospodarczy. Nie wspomnę o mogących znajdować się w pobliżu ludziach.

   Tak wygląda sytuacja po 24 dniach od rozpoczęcia prac. Prac, które według zapewnień miały trwać trzy dni. Z każdym dniem wzrastają koszty tego przedsięwzięcia i pojawia się coraz więcej błędów i niedociągnięć, a efekt końcowy nie jest znany.

   Poniżej zdjęcia usadowienia zbiornika szamba z naniesionymi wartościami prawidłowego jego usadowienia.  

    

wtorek, 16 czerwca 2015

Wtorek, 16.06.2015 r.

   Niesamowita sprawa! Jutro miną dwa tygodnie od przerwania prac przy budowie szamba! Ponownie zastanawiam się czy czasami nie jest to posunięcie mające na celu sprawdzenia mojej wytrzymałości? Podobno ta "super firma" takie prace wykonuje w trzy dni. W takim tempie chyba potrzebowała będzie trzech kwartałów.

   Kuriozalne jest też podejście samego nadleśnictwa. Brak zupełnie zainteresowania postępem prac. Rozkopane podwórze straszy i staje się z każdym dniem coraz bardziej niebezpieczne. Wykopy zaczynają zawalać się. Nie wiadomo jak chodzić i jest obawa, że w każdej chwili może wywrócić się podkopany świerk, któremu na dodatek wycięto boczne korzenie z jednej strony. Obok niego rośnie jodła. Co prawda jest mniejszych rozmiarów, ale coraz bardziej widoczny staje się jej system korzeniowy. 

   Ma 15 lat i w przypadku jej uschnięcia w wyniku prowadzonych tak nieudolnie prac, też będzie musiał ktoś za to zapłacić. 

   Może jutro coś się ruszy? Gdyby przyznanie się do błędu nie było uważane za ujmę na honorze, ale przejawem dojrzałości życiowej, życie byłoby mniej skomplikowane, a ludzie radośniejsi. Trwanie w uporze mającym na celu udowodnienie swej racji za wszelką cenę przy wykorzystaniu władzy otrzymanej od zwierzchników jest chorobą. I to powinno się leczyć jako postawy przynoszące straty dla wszystkich.

   Przykładem tego jest właśnie realizacja "poronionego" projektu budowy szamba w takim zakresie i w taki sposób. Uważam, że wszyscy mający udział w założeniach, w projekcie i uzgodnieniach dotyczących tego przedsięwzięcia powinni za to zapłacić z własnej kieszeni.

czwartek, 11 czerwca 2015

Czwartek, 11.06.2015 r.

   Już prawie minął kolejny wypełniony słońcem cieplutki dzień. Gdzie nie spojrzeć jest pięknie. Poza rozgrzebanym podwórzem. Dziś również nie pojawiła się ekipa aby dokończyć rozpoczęte dzieło. Zastanawiam się co jest powodem takiego stanu? Chyba nie rozpacz po dymisji ośmiu członków rządu? Czyżby ostatnia lustracja w terenie i konfrontacja z projektem spowodowała jakiś impas? 

   Pytań jest wiele w tej chwili bez odpowiedzi. Czekam i nie wiem czym zakończy się ten nieoczekiwany postój. Podkopany świerk przy każdym najmniejszym podmuchu wiatru pracuje i powoduje osypywanie się ziemi. Każdego dnia widać większą część systemu korzeniowego. Jak długo tak wytrzyma? Kiedy nastąpi jego obalenie? A może o to właśnie chodzi? Świerk sam się wywrócił i kłopot z głowy.

   Okazuje się, że w tym przypadku ktoś nie dopilnował wszystkiego i zrobił się kłopot. Na etapie projektu, projektant nie zauważył go i nie odniósł w swoim projekcie. Zresztą, jak mógł go zauważyć skoro nie było go na miejscu, a projekt szamba naniósł na plany sporządzone przez kogoś innego. Tak myślę, bo innego wytłumaczenia nie ma. Teraz przyszedł czas na rozważenie. Pozostawić świerk na swoim miejscu zakładając, że nie wywróci się, albo załatwić zezwolenie na jego usunięcie.

   I tu znowu pojawia się problem. Załatwienie takiego zezwolenia trwa około miesiąca. Poza tym kosztuje! I to sporo. W przypadku tego świerka - świerk srebrny, albo kłujący, Picea pungeus opłata za centymetr obwodu mierzonego na wysokości 130 cm wynosi 91,54 zł. Taka stawka obowiązuje w tym roku. Postanowiłem zmierzyć tą wartość. Obwód tego świerka na wysokości 130 cm wynosi 72 cm. Łatwo policzyć: 91,54 zł x 72 cm = 6590,88 zł. Tak! Liczyłem kilka razy. Tyle kosztuje wydanie zezwolenia na wycięcie tego konkretnego drzewa. O tyle droższe będzie szambo w wyniku czyjegoś niedopatrzenia.

   Uważam, że za to powinien zapłacić projektant w pierwszej kolejności. Albo solidarnie wszyscy za swój upór i brak kompetencji. Wystarczyło przecież nowe szambo zakopać obok istniejącego. Kilka metrów rury aby połączyć z istniejącą kanalizą, utwardzenie kilku metrów ziemi jako drogi dojazdowej dla wozu wywożącego nieczystości i szambo dawno by już funkcjonowało. 

   Kontynuować i kończyć bzdurny projekt? Wyciąć świerk i później kombinować co z tym zrobić? Okaże się, że szambo będzie jeszcze droższe. Kwota zezwolenia w takim przypadku pomnożona będzie przez 3 (trzy). Jest jeszcze sprawa sosny stojącej nad wykopem mieszczącym zbiornik szamba. Znacznie grubsza od świerka z trzy razy i wyższa proporcjonalnie. I tu też babka na dwoje wróżyła. Albo wywróci się, albo nie.

   Poza tym cudowny dzień. Kwitnące róże wypełniały całe podwórze cudownym zapachem. Śpiew ptaków nastrajał spokojem i poprawiał samopoczucie. Jutro ma być podobnie.

środa, 10 czerwca 2015

Środa, 10.06.2015 r.

   Coś czai się w powietrzu. Od zeszłej środy nic nie dzieje się na "placu budowy". Jednak gdzieś tam dopracowywane są ustalenia w jaki sposób zakończyć to "arcydzieło". 

   W miniony czwartek pojawił się właściciel firmy z jednym z pracowników i zakomunikował, że będzie zamontowana jakaś miniaturowa przepompownia. Szukali w mieszkaniu miejsca na jej montaż, jak też jakiegoś sensownego rozwiązania. Nie mogło tak być! Po ich odjeździe zastanawiałem się do ilu jeszcze bezsensownych pomysłów dojdzie? Aby zmienić w tym coś na lepsze postanowiłem o całej sytuacji poinformować nadleśniczego i zajmującą się tą sprawą panią (chociaż z tej strony nie spodziewam się pozytywnej reakcji), jak też RDLP w Zielonej Górze. Traktując to jako poważną sprawę zasygnalizowałem o możliwości poinformowania o tym inne instytucję z prośbą o pomoc w przypadku braku reakcji z ich strony.

   Cały ten pomysł poparty był wieloma przemyśleniami i w efekcie zrealizowany w postaci maili wysłanych do tych osób. Na tradycyjną pocztę nie mogłem liczyć, bo trwałoby to zbyt długo, a prace miały być kontynuowane od poniedziałku. Nie były. Znaczyło to, że moja wiadomość dotarła do adresatów.

   We wtorek rano na posesji zjawiło się kilka osób z nadleśnictwa z wykonawcą. Wyszedłem aby się przywitać. Było to bardzo chłodne przywitanie. Wszyscy unikali mnie jakbym był trędowaty. Nadleśniczy nawet nie chciał spojrzeć w moją stronę. Były szepty, jakieś uzgodnienia. Przyjezdni oczekiwali na kogoś. Jakiegoś inspektora. Po jakimś czasie przyjechał. Było "tępe" oglądanie dokonanych już wyczynów i zero jakichkolwiek informacji. 

   Podkopany świerk rosnący przed wejściem do mieszkania już prawie od dwudziestu lat postanowiono wyciąć. Ot, tak! Bo został podkopany, bo nie zauważył go projektant, bo teraz czepiam się. Tak bez zezwolenia chyba, że nadleśnictwo ma takie prawo.

 






















                 Całe towarzystwo przeszło następnie na teren starego szamba. Przybyły inspektor wyraził zdanie na temat odprowadzenia wód deszczowych, do tej pory odprowadzanych do szamba, a zbieranych przed wjazdem do garażu: Deszczówkę to wylewa się na podwórze. Ponieważ ktoś kiedyś tak wymyślił i tak jest i raczej trudno jest aby z zagłębienia woda wypływała pod górę na podwórze zapytałem, jak to ma wyglądać. Nie pozwolił mi skończyć pytania odburkując, że "będą się nad tym zastanawiać".

   Następnie było oschłe - do widzenia!- i odjechali. Ale czego się mogłem spodziewać? "Gówniany" projekt jest kolejnym elementem jakiejś dziwnej walki. 

sobota, 6 czerwca 2015

Sobota, 06.06.2015 r.

   Prace na "budowie" ustały i panuje cisza. Może to i dobrze. Na obecną chwilę trwa gorączkowa próba znalezienia jakiegoś rozwiązania aby zakończyć ten skopany projekt. W czwartek wpadł właściciel firmy budującej szambo z jednym z pracowników i zaczął oglądać pomieszczenia w piwnicy. Jest pomysł zamontowania jakiejś miniaturowej przepompowni przenoszącej ścieki z dolnej kanalizy na górną. Dzięki temu będzie można podnieść już częściowo zakopane szambo o jakieś 50 centymetrów. 

   Chodzi o to by można było zasypać szambo ziemią, a nie keramzytem, który podroży cały projekt o parę tysięcy złoty. Jak wszystko do tej pory napędzane jest jakimiś nieprzemyślanymi pomysłami nie mającymi nic wspólnego z fachowością jaką powinien posiadać projektant. Jest to szukanie za wszelką cenę jakiegoś rozwiązania, które zatuszowałoby niekompetencję tegoż "fachowca", ale też pokazuje jak niewiele rozeznania ma sam właściciel firmy budowlanej. Czy podniesienie szamba o pół metra rozwiąże problem przykrycia szamba? Nadal pozostanie pod znakiem zapytania, czy po takim posunięciu szambo wytrzyma tak wielką masę ziemi? Nadal zamiast 19 m3 pozostanie do wypełnienia ponad 15 m3 wykopu. 

   Pozostaje czekać na dalsze "nowe" pomysły. Robota jest rozbabrana od dwóch tygodni i nie widać końca. Ze swojej strony mogę tylko odradzać wszystkim, którzy kiedyś chcieliby wykonać u siebie szambo z projektu tego "fachowca" i wykonawcy tej firmy. Dlaczego? Jeszcze jeden filmik pokazujący "fachowość" wszystkich biorących udział w tej sprawie.

 

środa, 3 czerwca 2015

Środa, 03.06.2015 r.

   Ostatnie prace na terenie "budowy nowego szamba" ustały w poniedziałek. Okazało się, że jest tyle nieścisłości w samym projekcie, jak też w uzgodnieniach co do sposobu wykonania prac iż postanowiono wstrzymać się z dalszymi pracami. Na miejsce przyjechał sam projektant. Biegał po posesji, próbował dopasować to co jest do tego co zaprojektował i w żaden sposób nie mógł tego dokonać. Teraz postanowił coś tam pozmieniać i dopasować do stanu rzeczywistego.

   Swoim zachowaniem wykazywał brak kompetencji w tej sprawie. Ponieważ istnieją tak wielkie rozbieżności między planami, a stanem faktycznym, postanowiono szukać innych rozwiązań. Zbiornik szamba umiejscowiony na takiej głębokości nie może być przysypany ziemią, ponieważ konstrukcyjnie nie wytrzyma takiego ciężaru. Przypomnijmy, jego wierzchnia część ma znajdować się 3 metry poniżej poziomu gruntu. Aby zasypać dół należy użyć czegoś lekkiego, np. keramzytu. W tym przypadku byłby dodatkowy koszt w granicach 6000 zł (sześciu tysięcy złotych).

   Na gorąco, po burzy mózgów ktoś zaproponował jakąś małą przepompownię, aby nieczystości z niższej kanalizy przepompowywać na wyższy poziom, a wtedy po wykopaniu już zakopanego zbiornika szamba i umiejscowieniu go płycej, będzie można przykryć go ziemią. Orzekli, że to genialny pomysł! Tylko jeszcze nie wiedzą gdzie i jak ma być zamontowana ta mini przepompownia i w ogóle jakie warunki techniczne muszą być spełnione.

   Jak na razie udało się prawie perfekcyjnie zniszczyć posesję i część wykonanych przeze mnie urządzeń. Zastanawiam się cały czas czy nie jest to działanie celowe? Kolejny termin oddania sprawnego szamba minął i trudno określić nowy przy tak częstych zmianach. Generowane są następne koszta i zniszczenia.



   Dostarczony zbiornik szamba (według moich informacji) w cenie około 2500 zł (informacja z internetu), plus wykonane dotychczasowe prace (ogromne wykopy, przemieszczenie ziemi) zamknęły się w granicach 10 000 zł, a to jeszcze nie połowa prac! To będzie najdroższe szambo w Bargowie! A może też w powiecie, czy nawet województwie! No, cóż? Jest to kaprys kogoś tam, a Lasy zapłacą! Szkoda tylko, że przy okazji dokona się tak wiele zniszczeń, które trzeba będzie naprawić i też to będzie kosztowało!

   Przy rozsądnym i ludzkim podejściu szambo dawno już by funkcjonowało gdyby usytuować je w pobliżu jeszcze istniejącego szamba, a koszty nie przekroczyłyby poniesionych do tej pory!

wtorek, 2 czerwca 2015

Poniedziałek, 01.06.2015 r.

   Budowa szamba trwa! Z wielkim mozołem, ale do przodu! Nie będę rozpisywał się. Niech pokaże to film. Mogę tylko zdradzić, że efekt końcowy będzie inny niż na filmie. Ale to następnym razem.




piątek, 29 maja 2015

Piątek, 29.05.2015 r.

   Kolejny dzień prac związanych z nowym szambem. I chociaż fakt zaistnienia nowego szamba powinien pozytywnie nastrajać, to jednak widok spustoszeń jakie przy tym następują przyprawia o smutek zaprawiony goryczą niemocy. Zdaję sobie sprawę, że przy takich pracach zawsze powstają jakieś zniszczenia, ale w tym przypadku jest to zupełnie coś innego.

   Projektant w swoim projekcie nie uwzględnił żadnego nasadzenia wokół domu i w ogóle na posesji. Rosną dawno posadzone świerki srebrzyste, które są już znacznych rozmiarów. Projektant jednak nie dostrzegł ich. Nie widział też innych rzeczy. No cóż. Albo kierował się jakimiś wytycznymi, albo wykonał bubel, bo nic innego nie potrafił zrobić. 

   Podczas kopania robotnicy weryfikują nieprawdziwe dane naniesione na projekcie, albo znajdują nie naniesione elementy (np. rura doprowadzająca wodę ze studni do mieszkania). 

   Miało być szybko, sprawnie i bezproblemowo. Teraz pomimo starań robotników (o co są proszeni) dochodzi do dewastacji tego co zostało przeze mnie wykonane i pielęgnowane.


   Krótko mówiąc: Wielkie szambo!

czwartek, 28 maja 2015

Czwartek, 28.05.2015 r.

   Jednak ruszyło się! Z rana przyjechało dwóch facetów i oświadczyło, że są od szamba. Ucieszyłem się, bo pomimo powątpiewania iż szambo będzie oddane do użytku w kolejnym terminie, teraz on zaczął stawać się realny. Moja radość została bardzo szybko zaprawiona nad wyraz grubiańskim zachowaniem jednego z panów. Przechodząc koło klombu, na którym już od wielu lat rośnie jałowiec Skyroocket oraz kolokwitzia burknął: Tędy będziemy kopać i to trzeba wypieprzyć! Jak to, wypieprzyć? - zapytałem. Posadziłem aby rosło, więc dlaczego macie zniszczyć? A co mnie to obchodzi! - burknął. Ja mam robić swoje, a to mnie nie obchodzi!

   Zaprotestowałem. Nie pozwalam na coś takiego! Macie zrobić swoje, ale nie psuć czyjejś pracy. I wtedy zaatakował: Proszę tak do mnie nie mówić! Nie denerwuj mnie, bo nie wiem co zrobię! - wrzasnął na mnie. Wyciągnęli z busa szpadle i zaczęli kopać przy ganku. Na skraju trawnika stały doniczki z kwiatami. Usłyszałem krzyk żony. Rozwalają kwiaty! Wyszedłem zobaczyć co dzieje się. 

   To jakby z góry było zaplanowane. I nie posądzam ich, że w ten sposób zachowują się w stosunku do innych ludzi, u których wykonują swoje usługi. Gdyby tak było nie mieliby zleceń. Poza tym panowie z dużego miasta, bo aż z Poznania, a tam kultury nie brakuje. Myślę, (a do własnych przemyśleń mam prawo) że byli tak nastawieni w nadleśnictwie. "Na dzień dobry zróbcie huzia na gościa, to zmięknie i nie będzie się wtrącał!"

   Jeszcze raz naskoczył na mnie gdy zapytałem czemu rozwalają doniczki. Chwycił mnie za klapy i próbował uderzyć z główki, albo nastraszyć. Również żonę straszył szpadlem. Wtedy postanowiłem wszystko rejestrować. Oto próbka.


   Widząc, że nie daję się zastraszyć jeden z nich wykonał telefon do nadleśnictwa. Chwilę później zadzwoniła pani z nadleśnictwa i zaczęła mnie umoralniać, że źle się zachowuję. Odparłem, że jest inaczej niż jej przekazano i mogę to udowodnić, bo mam nagrane. To nieprawda! - usłyszałem. Uznałem, że nie ma co dalej rozmawiać z nią i się rozłączyłem.

   Ten ranek obfitował w jeszcze inne zdarzenia. Chwilę po tym przyjechali panowie z nadleśnictwa aby pomierzyć rynny, ponieważ istniejące mają być zdemontowane gdyż nie spełniają swego zadania. Gdy zwróciłem uwagę na niewłaściwe zachowanie panów od szamba, zostałem potraktowany w ironiczny sposób, jakbym sobie coś wymyślał, a przecież wszystko jest w porządku. Nawet dostałem małą reprymendę. 

   Jeszcze nie odjechali panowie z nadleśnictwa, a zjawił się strażnik leśny z miejscowym policjantem. Czy wszystko w porządku? - zapytał. No, w porządku! A jakże! Jeszcze nikt nie zginął, ani nie został pobity!

   I znowu moje przemyślenia: Do czego posunie się w swej bucie i arogancji głównodowodzący z nadleśnictwa? Próba zastraszenia? Zemsta za prokuratora? 

   Po odjeździe panów z nadleśnictwa i strażnika z policjantem, panowie od szamba zmienili się nie do poznania. Już byli bardzo mili i kulturalni. Jak przystało na obywateli dużego miasta. Nawet chwilę spędziliśmy na pogawędce wspominając czasy naszej młodości. Nie dziwne to?

   Wykopali sporą dziurę szukając rur kanalizacyjnych. Przebiegają zupełnie inaczej niż na sporządzonym przez geodetę planie. (Ktoś za ten bubel zapłacił!). I koło 15-stej pojechali. UF! Co przyniosą następne dni?

wtorek, 26 maja 2015

Wtorek, 26.05.2015 r.

     Nadal cisza (na placu budowy nowego szamba) pomimo wcześniejszych zapewnień, że będzie skończone do 1 czerwca. A pozostało, licząc z niedzielą tylko pięć dni. Ale cóż tam? Czekam!

   W dalszym ciągu zastanawia mnie niefrasobliwość ze strony Nadleśnictwa. Mówię to z całą świadomością. Powróćmy do beczkowozu, który został wypożyczony. Pani z nadleśnictwa wspomniała, że dzienny koszt wypożyczenia beczkowozu wynosi 40 złotych. Oczywiście jest zamysł obciążenia mnie tymi kosztami. Ale przecież nie moim życzeniem było by doszło do skażenia wody. Nie ja uporczywie odwlekałem termin wykonania nowego szamba, bo to obecne jest niesprawne i zatruwa pobliskie wody. I nie ja broniłem się rękoma i nogami przed pogłębieniem studni, a tym samym zapewnieniu odpowiedniej ilości wody.

   Było zupełnie odwrotnie. Nadleśnictwo jako właściciel tej posesji i związanych z nią urządzeń (studnia, szambo) było i jest odpowiedzialne za ich stan. To ono z wręcz godnym podziwu uporem udawało, że jest wszystko w porządku, a jeżeli już jest coś nie tak to nie z jego winy.

   Mimochodem obiło się mi o uszy, że jest koncepcja wykonania nowego ujęcia wody. Niestety cała procedura załatwiania dokumentacji, pozwoleń, itd, itp., a później ogłoszenia przetargu na wykonanie nowego ujęcia, wyłonienie wykonawcy (mam nadzieję, że nie będzie nim ten od szamba) potrwa przynajmniej pół roku. Jak dobrze pójdzie! Pół roku korzystania z beczkowozu przy założeniu, że woda jest nadal skażona, razy 40 złotych dziennie. (180x40=7200 zł).

   Do tego dojdzie woda do spożycia. Ileś tam hektolitrów zakupionej wody. Dowóz tej wody, jak też obsługa beczkowozu. No, trochę się uzbiera! 

   A woda w studni z całą pewnością będzie skażona, ponieważ przy jaj braku przydatności nie jest wypompowywana. A przy tak znacznym skażeniu terenu zanieczyszczeniami z szamba będzie potrzeba trochę czasu do ich neutralizacji. Gdyby wody było więcej w studni można byłoby się pokusić na jej wypompowywanie, a tym samym szybciej nastąpiłoby jej oczyszczenie. Aby to było możliwe należałoby pogłębić istniejącą studnię. (Ale to tylko moje rozważania, a nie jakiś konkretny fakt).

   Zatem, pozostajemy przy dostawie wody i wypożyczonym beczkowozie, za co ktoś zapłaci, ale z pewnością nie ja.

piątek, 22 maja 2015

Piątek, 22.05.2015 r.

   Dziś rano ponownie zjawili się państwo z Sanepidu w Sulęcinie z informacją, że woda w studni pomimo przeprowadzonej procedury dezynfekcji nadal jest skażona. Była również pani z nadleśnictwa. Oczywiście przywiozła ze sobą następne 20 butli 5 litrowych wody do spożycia.

   Z zadowoleniem poinformowała również, że udało się pożyczyć beczkowóz i jeszcze dziś będzie woda z przeznaczeniem do celów gospodarczych. Przy okazji zakomunikowała, że oczywiście nadleśnictwo obciąży mnie kosztami wypożyczenia beczkowozu w kwocie 40 (czterdziestu) złotych dziennie.

   Chociaż cisnęło się mi na usta kilka zdań w tym temacie, uśmiechnąłem się. Bo cóż innego można zrobić? Był czas przywyknąć do takiego zachowania innych. A może to wynika z nagłej i nadmiernej ilości nieoczekiwanych zdarzeń, które ostatnio miały miejsce? Już od dawna takie sytuacje zaczynam odbierać z przymrużeniem oka. Chociaż nie zawsze to łatwe. Czasami zachowują się tak dzieci. Skarcone za jakieś zachowanie wie, że nie należy tak robić, ale na odchodne jeszcze próbuje uszczypnąć dotychczasowego partnera zabaw.

   Pani z nadleśnictwa podała również informację, że biznesmen od budowy nowego szamba ponownie zadeklarował chęć i gotowość dokończenia zobowiązania. Podobno miał chwilowe problemy, ale tym razem wykona prace do 1 czerwca. Zdziwieni byli państwo z Sanepidu taką informacją, bo niewiele czasu zostało do tej daty. Ja nawet zapytałem o który rok chodzi? (No, bez jaj! W końcu może i tak będzie. Przecież już z każdej strony cisną!).

   Po godzinie 14 dostarczono beczkowóz z wodą. Aby wszystko przebiegało zgodnie z przepisami, naklejono na beczkę ostrzeżenia i w jaki sposób można korzystać z tej wody. Następnie pracownik nadleśnictwa (bo on dowiózł beczkowóz ) wykonał kilka zdjęć dokumentujących stan (nie wiem, że beczka jest na posesji czy, że ma oznakowania na temat wody?). Zaśmiałem się nawet, że może skoczę po gazetę z dzisiejszą datą!

   Ja również wykonałem zdjęcie. I uzbrajając się w cierpliwość czekam na 1 czerwca, datę oddania nowego szamba do użytkowania.



  

środa, 20 maja 2015

Środa, 20.05.2015 r.

   Było do przewidzenia, że tak będzie. Ktoś ewidentnie sobie pogrywa. Ale co tam! Mimo wszystko zaczęło się coś dziać. Dziś niespodzianie bo bez wcześniejszej jakiejkolwiek zapowiedzi pojawiło się dwóch panów z rdlp. Niby zaskoczenie, chociaż teraz mogę spodziewać się wszystkiego. Tak tylko sobie myślę, że po mojej ostatniej interwencji w sprawie szamba i związanych z tym zagrożeń coś ruszyło. I chyba wielkim zaskoczeniem był przyjazd tych panów do nadleśnictwa. 

   A może nadleśnictwo wiedziało, skoro wczoraj tak nagle przykryto włazy studzienek i ogrodzono teren taśmą? Nawet zostały wykoszone chwasty w ogrodzonej strefie. Po przybyciu dokonali lustracji terenu. Obfotografowano studzienki szamba, jak również studnie. I było zaskoczenie, że tak mało wody i padło stwierdzenie, że tak być nie może. Również natrafili na moment gdy pralka opróżniła z siebie wodę, a chwilę potem fetorek pojawił się w mieszkaniu wraz z cofającymi się nieczystościami.

   Ten widok chyba zrobił spore wrażenie. I już jestem pewien, że od teraz nie będę tym, który czegoś tam dopomina się zamiast cicho siedzieć. Takie warunki (mówię tu o ściekach i smrodzie, jak też braku wody) panowały w XIX wiecznej europie. Panowie potwierdzili, że przy panujących takich warunkach musiało dochodzić do skażenia wody.

   Zaraz po ich odjeździe pojawił się ciągnik z beczką na nieczystości i opróżnił szambo. Jutro ma przyjechać specjalistyczny wóz i udrożnić zapchaną rurę kanalizacyjną.

   O, kurczę! Jak to dobrze czasami porządnie namieszać! Teraz to już więcej jest pewności, że jednak nowe szambo powstanie. Chociaż może nie w poniedziałek, czy wtorek, ale kiedyś tam!

wtorek, 19 maja 2015

Wtorek, 19.05.2015 r.

   Minął kolejny, wyznaczony poniedziałek i nadal cisza w sprawie szamba. Chociaż nie! Jest nowa informacja. Dziś podczas pobierania przez Sanepid próbek wody do analizy, pani z nadleśnictwa zakomunikowała, że w środę (jutro!) będzie wykopane nowe szambo. Ja rozumiem tłumaczenia innych. Czasami są niedorzeczne i absurdalne, ale będąc na miejscu tej pani takich głupot nie powtarzałbym! To, że taką informację przekazał potencjalny wykonawca, znając dotychczasowy rozwój sytuacji powinna coś takiego zatrzymać dla siebie. Chociażby z szacunku do własnej osoby.

   Ale czego ja oczekuję? Zapytana, co z beczkowozem? - odparła, że nie ma gdzie pożyczyć i nic nie zrobi w tej sprawie. (W domyśle można czytać: piłeś gościu wodę zanieczyszczoną ściekami z własnego szamba, to możesz też kąpać się w tej wodzie. Ciesz się, że dostajesz wodę do picia). Fakt! Powinienem być zadowolony. Dziś przywieźli 20 butli 5 litrowych.

   Również padła informacja, że prawdopodobnie będą jakieś prace z nowym ujęciem wody, ewentualnie możliwością pogłębienia obecnej studni. Najpierw przyjedzie jakiś fachowiec i podejmie decyzję w tej sprawie. A prace? Może w przyszłym roku. Po co się spieszyć? Przecież nadleśnictwo i tak wiele robi!

   Dowodem tego może być prowizoryczne zabezpieczenie otworów studzienek szamba. Właśnie dziś, po godzinie 13 dwóch pracowników nadleśnictwa przywiozło jakieś płyty betonowe i przykryli nimi otwory studzienek. Plac woków nich ogrodzili taśmą biało-czerwoną. No! Teraz to bezpieczne miejsce. Szkoda, że jeszcze nie ustawili tabliczki z napisem: Zakaz wstępu! Ale i to dobre. Chociaż zrobienie tego nie wypływało z troski o bezpieczeństwo przechodzących tamtędy ludzi, czy zwierząt, bo stan taki trwał od wielu lat, ale z obawy przed konsekwencjami. Widocznie jakiś skutek odniosło moje pismo skierowane do Prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez nadleśniczego poprzez niedopełnienie obowiązków jako gospodarza i narażanie innych na utratę zdrowia.

   Czekam z utęsknieniem na jutro!

niedziela, 17 maja 2015

Niedziela, 17.05.2015 r.

   Zleciał tydzień i cisza. Poza zdawkową informacją, że we wtorek przyjadą z Sanepidu pobrać ponownie próbki wody nic więcej. Przy tak małej ilości wody w studni, po wlaniu 5 litrów chloru z całą pewnością część, lub znaczna ilość bakterii została unieszkodliwiona. Ale na jak długo? W dalszym ciągu nieczystości wpływają do starego, nieszczelnego szamba, a  stamtąd przedostają się do wody zasilającej studnię, jak też inne okoliczne studnie. Jak długo będzie trwał taki stan, tak długo woda w studni będzie skażana.

   Na domiar wszystkiego, w dalszym ciągu nieczystości wydostają się do mieszkania po każdych opadach deszczu czy wykonanym praniu. 

Wylewają się w kotłowni poprzez kratkę ściekową. Podtapiają piec c.o. powodując przyspieszony proces korodowania. Jeszcze trochę potrwa taki stan i kto wie czy piec nie będzie do wymiany. I znowu będzie problem! Kupić nowy, czy nie kupić? Myślę, że nadleśnictwo zakipi nowy. Jest bogate i może dlatego pozwala aby dochodziło do takich rzeczy.









                                                                                  
                         Wypływające nieczystości pomimo
                         natychmiastowego wybierania jednak
                         powodują szkody. Podłogi wykonane
                         z betonu naciągnęły tyle wilgoci, że w
                         pomieszczeniu obok służącym za
                         podręczny składzik opału również
                         jest mokro. Wilgoć jest wchłaniana
                         przez zmagazynowany tam opał, jak
                         i przez dzielące pomieszczenia ściany.                              







   Poza ciągle utrzymującym się fetorkiem, dochodzi w ten sposób do niszczenia tej części budynku. Dlaczego? Bo niezrozumiały dla mnie upór, a co za tym idzie, głupota nadleśniczego, próba postawienia na swoim ma większe przebicie niż dbanie o powierzony mu majątek Skarbu Państwa. Nawet swoimi tłumaczeniami takiego stanu dla zwierzchników, jego argumentacje są uznawane za właściwe. Z całą pewnością tak jest, bo w przeciwnym razie byłaby odpowiednia reakcja z "góry".
 
   Widać tu jak różnie interpretowane jest prawo. Nic nie znaczą dla niego terminy, poczynione ustalenia. Nie obawia się jakichkolwiek konsekwencji za taki stan. No, bo cóż może zrobić mu Burmistrz? Jakie znaczenie mają obwarowania nałożone na niego przez Sanepid? Przecież on jest tu władcą i on ustanawia prawo! A ja i moja rodzina? Kimże jesteśmy dla niego? 
 
    
 
    


czwartek, 14 maja 2015

Czwartek, 14.05.2015 r.

   Nadal cisza! Żadnej reakcji ze strony nadleśnictwa. Może bym skłamał! We wtorek po południu pojawił się pan do studni. Zalał chlorem celem dezynfekcji.

   Od jakiegoś czasu dziewczynki (dwie wnuczki i dziewczynka w rodzinie zastępczej) uskarżały się na bóle brzucha. Może to ma związek ze skażoną wodą. Przecież wszyscy piliśmy ją nieświadomi skażenia. W tej wodzie też kąpaliśmy się. A było to wczoraj, poleciłem żonie udania się z nimi do lekarza w celu przebadania i ewentualnie zrobienia badań na okoliczność zatrucia skażoną wodą.

   Porażająca jest ignorancja nadleśniczego w tej sprawie i nie tylko tej! 

  

wtorek, 12 maja 2015

Wtorek, 12.05.2015 r.

   Sprawa szamba nabrała rangi znacznego problemu dla nadleśnictwa. Deklarowane wcześniej terminy wykonania nowego szamba minęły i nadal nie widać jakichkolwiek ruchów w tej sprawie. Jakby nie istniała. Jednak problem istnieje i pojawia się po każdych większych opadach deszczu, czy też po każdym wykonaniu prania. Jest śmierdzący i wylewa się na dole w kotłowni. Fetorek szybko wypełnia całe mieszkanie. Moje ciągłe próby aby coś w tym temacie zrobić pozostają bez reakcji ze strony nadleśnictwa.

   W miniony piątek nagle pojawił się nieznany gość i zakomunikował, że jest w sprawie szamba. Jednak nie należy tak szybko przekreślać daną sprawę! Cuda się zdarzają! Jak wcześniej zakomunikowano z nadleśnictwa, że od poniedziałku wchodzi ekipa i robi szambo, ja mało wierny powątpiewałem! A tu proszę, będzie nowe szambo!

   Radość moja była jednak krótka. Gość po obejrzeniu terenu, wskazaniu mu lokalizacji istniejących studzienek kanalizacyjnych i nakreśleniu dotychczasowego działania istniejącej kanalizacji, skwitował nakreślone plany budowy nowego szamba słowami: To jest chore! Tak porąbanych planów jeszcze nie widziałem, a pracuję w tym zawodzie już od dawna!

   Jego entuzjazm do nakreślonych planów i sposobu wykonania nowego szamba pokrywa się dosłownie z moim. Poinformował, że skontaktuje się z nadleśnictwem ponieważ uważa, że realizacja tych planów jest raczej nierealna w tym kształcie. I odjechał, a z nim nadzieja na nowe szambo.

   Dzień wcześniej byli pracownicy z Sanepidu o pobrali próbki wody do analizy. W poniedziałek rano pani z nadleśnictwa telefonicznie poinformowała mnie, że pod żadnym pozorem nie można pić wody, ponieważ jest skażona. Co teraz? - zapytałem. Do czasu uzdatnienia wody do picia nadleśnictwo powinno dostarczyć dobrą wodę w jakimś beczkowozie. - ciągnąłem. Pomyślę o tym. - odparła pani i raczej nie chciała dalej prowadzić konwersacji co wynikało z oschłego i stanowczego: Do widzenia!

   No i problem! Co dalej? Po południu  samochodem z nadleśnictwa dowieziono 10 sztuk pojemników 5 litrowych niegazowanej wody AQUA VIRGO zakupionej w sklepie przeznaczonej do spożycia. Również pojawiła się pani z nadleśnictwa podsuwając do podpisu pokwitowanie za dostarczoną wodę. Zakomunikowała również, że nie należy myć się w wodzie ze studni.

   I co dalej? - pytam. "Będzie musiał  pan przenieść się z rodziną do Sądowa na Mickiewicza 11." - odparła. Już raz z powodu mogącego występować zanieczyszczenia wody proponowano takie przeniesienie. Pisałem o tym wcześniej na blogu: O codziennych zmaganiach. Tam nie występuje skażenie wody, więc aby nie było problemu powinienem się przenieść. Zaoferowane rozwiązanie przez panią świadczy jedynie, że wszystkie propozycje wywodzą się z jednej "stajni".

   Gdyby tak przenosić zaraz każdego w inne miejsce z powodu wystąpienia skażenia wody, nie rozwiąże to problemu. Woda nadal będzie skażona i tu należałoby działać.

   Po południu otrzymałem listem poleconym informacje z Sanepidu. Woda w stanie obecnym nie nadaje się do użytkowania. Można nią jedynie spłukiwać toalety. W piśmie wskazano jakie zobowiązania nałożono na właściciela ujęcia wody, czyli Nadleśnictwo Cybinka do wykonania natychmiast. O całej sytuacji poinformowane zostały odpowiednie instytucje, również Burmistrz Torzymia.

   No i klops! Czekam cierpliwie na dalszy rozwój sytuacji. Jestem cierpliwy i poczekam ile będzie trzeba aby wreszcie ktoś odpowiedzialny powstrzymał triumf postępującej głupoty w wydaniu obecnie zawiadującego Nadleśnictwem Cybinka.

Ramka kontaktowa

trwa inicjalizacja, prosze czekac...