czwartek, 28 maja 2015

Czwartek, 28.05.2015 r.

   Jednak ruszyło się! Z rana przyjechało dwóch facetów i oświadczyło, że są od szamba. Ucieszyłem się, bo pomimo powątpiewania iż szambo będzie oddane do użytku w kolejnym terminie, teraz on zaczął stawać się realny. Moja radość została bardzo szybko zaprawiona nad wyraz grubiańskim zachowaniem jednego z panów. Przechodząc koło klombu, na którym już od wielu lat rośnie jałowiec Skyroocket oraz kolokwitzia burknął: Tędy będziemy kopać i to trzeba wypieprzyć! Jak to, wypieprzyć? - zapytałem. Posadziłem aby rosło, więc dlaczego macie zniszczyć? A co mnie to obchodzi! - burknął. Ja mam robić swoje, a to mnie nie obchodzi!

   Zaprotestowałem. Nie pozwalam na coś takiego! Macie zrobić swoje, ale nie psuć czyjejś pracy. I wtedy zaatakował: Proszę tak do mnie nie mówić! Nie denerwuj mnie, bo nie wiem co zrobię! - wrzasnął na mnie. Wyciągnęli z busa szpadle i zaczęli kopać przy ganku. Na skraju trawnika stały doniczki z kwiatami. Usłyszałem krzyk żony. Rozwalają kwiaty! Wyszedłem zobaczyć co dzieje się. 

   To jakby z góry było zaplanowane. I nie posądzam ich, że w ten sposób zachowują się w stosunku do innych ludzi, u których wykonują swoje usługi. Gdyby tak było nie mieliby zleceń. Poza tym panowie z dużego miasta, bo aż z Poznania, a tam kultury nie brakuje. Myślę, (a do własnych przemyśleń mam prawo) że byli tak nastawieni w nadleśnictwie. "Na dzień dobry zróbcie huzia na gościa, to zmięknie i nie będzie się wtrącał!"

   Jeszcze raz naskoczył na mnie gdy zapytałem czemu rozwalają doniczki. Chwycił mnie za klapy i próbował uderzyć z główki, albo nastraszyć. Również żonę straszył szpadlem. Wtedy postanowiłem wszystko rejestrować. Oto próbka.


   Widząc, że nie daję się zastraszyć jeden z nich wykonał telefon do nadleśnictwa. Chwilę później zadzwoniła pani z nadleśnictwa i zaczęła mnie umoralniać, że źle się zachowuję. Odparłem, że jest inaczej niż jej przekazano i mogę to udowodnić, bo mam nagrane. To nieprawda! - usłyszałem. Uznałem, że nie ma co dalej rozmawiać z nią i się rozłączyłem.

   Ten ranek obfitował w jeszcze inne zdarzenia. Chwilę po tym przyjechali panowie z nadleśnictwa aby pomierzyć rynny, ponieważ istniejące mają być zdemontowane gdyż nie spełniają swego zadania. Gdy zwróciłem uwagę na niewłaściwe zachowanie panów od szamba, zostałem potraktowany w ironiczny sposób, jakbym sobie coś wymyślał, a przecież wszystko jest w porządku. Nawet dostałem małą reprymendę. 

   Jeszcze nie odjechali panowie z nadleśnictwa, a zjawił się strażnik leśny z miejscowym policjantem. Czy wszystko w porządku? - zapytał. No, w porządku! A jakże! Jeszcze nikt nie zginął, ani nie został pobity!

   I znowu moje przemyślenia: Do czego posunie się w swej bucie i arogancji głównodowodzący z nadleśnictwa? Próba zastraszenia? Zemsta za prokuratora? 

   Po odjeździe panów z nadleśnictwa i strażnika z policjantem, panowie od szamba zmienili się nie do poznania. Już byli bardzo mili i kulturalni. Jak przystało na obywateli dużego miasta. Nawet chwilę spędziliśmy na pogawędce wspominając czasy naszej młodości. Nie dziwne to?

   Wykopali sporą dziurę szukając rur kanalizacyjnych. Przebiegają zupełnie inaczej niż na sporządzonym przez geodetę planie. (Ktoś za ten bubel zapłacił!). I koło 15-stej pojechali. UF! Co przyniosą następne dni?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ramka kontaktowa

trwa inicjalizacja, prosze czekac...