niedziela, 17 maja 2015

Niedziela, 17.05.2015 r.

   Zleciał tydzień i cisza. Poza zdawkową informacją, że we wtorek przyjadą z Sanepidu pobrać ponownie próbki wody nic więcej. Przy tak małej ilości wody w studni, po wlaniu 5 litrów chloru z całą pewnością część, lub znaczna ilość bakterii została unieszkodliwiona. Ale na jak długo? W dalszym ciągu nieczystości wpływają do starego, nieszczelnego szamba, a  stamtąd przedostają się do wody zasilającej studnię, jak też inne okoliczne studnie. Jak długo będzie trwał taki stan, tak długo woda w studni będzie skażana.

   Na domiar wszystkiego, w dalszym ciągu nieczystości wydostają się do mieszkania po każdych opadach deszczu czy wykonanym praniu. 

Wylewają się w kotłowni poprzez kratkę ściekową. Podtapiają piec c.o. powodując przyspieszony proces korodowania. Jeszcze trochę potrwa taki stan i kto wie czy piec nie będzie do wymiany. I znowu będzie problem! Kupić nowy, czy nie kupić? Myślę, że nadleśnictwo zakipi nowy. Jest bogate i może dlatego pozwala aby dochodziło do takich rzeczy.









                                                                                  
                         Wypływające nieczystości pomimo
                         natychmiastowego wybierania jednak
                         powodują szkody. Podłogi wykonane
                         z betonu naciągnęły tyle wilgoci, że w
                         pomieszczeniu obok służącym za
                         podręczny składzik opału również
                         jest mokro. Wilgoć jest wchłaniana
                         przez zmagazynowany tam opał, jak
                         i przez dzielące pomieszczenia ściany.                              







   Poza ciągle utrzymującym się fetorkiem, dochodzi w ten sposób do niszczenia tej części budynku. Dlaczego? Bo niezrozumiały dla mnie upór, a co za tym idzie, głupota nadleśniczego, próba postawienia na swoim ma większe przebicie niż dbanie o powierzony mu majątek Skarbu Państwa. Nawet swoimi tłumaczeniami takiego stanu dla zwierzchników, jego argumentacje są uznawane za właściwe. Z całą pewnością tak jest, bo w przeciwnym razie byłaby odpowiednia reakcja z "góry".
 
   Widać tu jak różnie interpretowane jest prawo. Nic nie znaczą dla niego terminy, poczynione ustalenia. Nie obawia się jakichkolwiek konsekwencji za taki stan. No, bo cóż może zrobić mu Burmistrz? Jakie znaczenie mają obwarowania nałożone na niego przez Sanepid? Przecież on jest tu władcą i on ustanawia prawo! A ja i moja rodzina? Kimże jesteśmy dla niego? 
 
    
 
    


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ramka kontaktowa

trwa inicjalizacja, prosze czekac...