piątek, 29 maja 2015

Piątek, 29.05.2015 r.

   Kolejny dzień prac związanych z nowym szambem. I chociaż fakt zaistnienia nowego szamba powinien pozytywnie nastrajać, to jednak widok spustoszeń jakie przy tym następują przyprawia o smutek zaprawiony goryczą niemocy. Zdaję sobie sprawę, że przy takich pracach zawsze powstają jakieś zniszczenia, ale w tym przypadku jest to zupełnie coś innego.

   Projektant w swoim projekcie nie uwzględnił żadnego nasadzenia wokół domu i w ogóle na posesji. Rosną dawno posadzone świerki srebrzyste, które są już znacznych rozmiarów. Projektant jednak nie dostrzegł ich. Nie widział też innych rzeczy. No cóż. Albo kierował się jakimiś wytycznymi, albo wykonał bubel, bo nic innego nie potrafił zrobić. 

   Podczas kopania robotnicy weryfikują nieprawdziwe dane naniesione na projekcie, albo znajdują nie naniesione elementy (np. rura doprowadzająca wodę ze studni do mieszkania). 

   Miało być szybko, sprawnie i bezproblemowo. Teraz pomimo starań robotników (o co są proszeni) dochodzi do dewastacji tego co zostało przeze mnie wykonane i pielęgnowane.


   Krótko mówiąc: Wielkie szambo!

czwartek, 28 maja 2015

Czwartek, 28.05.2015 r.

   Jednak ruszyło się! Z rana przyjechało dwóch facetów i oświadczyło, że są od szamba. Ucieszyłem się, bo pomimo powątpiewania iż szambo będzie oddane do użytku w kolejnym terminie, teraz on zaczął stawać się realny. Moja radość została bardzo szybko zaprawiona nad wyraz grubiańskim zachowaniem jednego z panów. Przechodząc koło klombu, na którym już od wielu lat rośnie jałowiec Skyroocket oraz kolokwitzia burknął: Tędy będziemy kopać i to trzeba wypieprzyć! Jak to, wypieprzyć? - zapytałem. Posadziłem aby rosło, więc dlaczego macie zniszczyć? A co mnie to obchodzi! - burknął. Ja mam robić swoje, a to mnie nie obchodzi!

   Zaprotestowałem. Nie pozwalam na coś takiego! Macie zrobić swoje, ale nie psuć czyjejś pracy. I wtedy zaatakował: Proszę tak do mnie nie mówić! Nie denerwuj mnie, bo nie wiem co zrobię! - wrzasnął na mnie. Wyciągnęli z busa szpadle i zaczęli kopać przy ganku. Na skraju trawnika stały doniczki z kwiatami. Usłyszałem krzyk żony. Rozwalają kwiaty! Wyszedłem zobaczyć co dzieje się. 

   To jakby z góry było zaplanowane. I nie posądzam ich, że w ten sposób zachowują się w stosunku do innych ludzi, u których wykonują swoje usługi. Gdyby tak było nie mieliby zleceń. Poza tym panowie z dużego miasta, bo aż z Poznania, a tam kultury nie brakuje. Myślę, (a do własnych przemyśleń mam prawo) że byli tak nastawieni w nadleśnictwie. "Na dzień dobry zróbcie huzia na gościa, to zmięknie i nie będzie się wtrącał!"

   Jeszcze raz naskoczył na mnie gdy zapytałem czemu rozwalają doniczki. Chwycił mnie za klapy i próbował uderzyć z główki, albo nastraszyć. Również żonę straszył szpadlem. Wtedy postanowiłem wszystko rejestrować. Oto próbka.


   Widząc, że nie daję się zastraszyć jeden z nich wykonał telefon do nadleśnictwa. Chwilę później zadzwoniła pani z nadleśnictwa i zaczęła mnie umoralniać, że źle się zachowuję. Odparłem, że jest inaczej niż jej przekazano i mogę to udowodnić, bo mam nagrane. To nieprawda! - usłyszałem. Uznałem, że nie ma co dalej rozmawiać z nią i się rozłączyłem.

   Ten ranek obfitował w jeszcze inne zdarzenia. Chwilę po tym przyjechali panowie z nadleśnictwa aby pomierzyć rynny, ponieważ istniejące mają być zdemontowane gdyż nie spełniają swego zadania. Gdy zwróciłem uwagę na niewłaściwe zachowanie panów od szamba, zostałem potraktowany w ironiczny sposób, jakbym sobie coś wymyślał, a przecież wszystko jest w porządku. Nawet dostałem małą reprymendę. 

   Jeszcze nie odjechali panowie z nadleśnictwa, a zjawił się strażnik leśny z miejscowym policjantem. Czy wszystko w porządku? - zapytał. No, w porządku! A jakże! Jeszcze nikt nie zginął, ani nie został pobity!

   I znowu moje przemyślenia: Do czego posunie się w swej bucie i arogancji głównodowodzący z nadleśnictwa? Próba zastraszenia? Zemsta za prokuratora? 

   Po odjeździe panów z nadleśnictwa i strażnika z policjantem, panowie od szamba zmienili się nie do poznania. Już byli bardzo mili i kulturalni. Jak przystało na obywateli dużego miasta. Nawet chwilę spędziliśmy na pogawędce wspominając czasy naszej młodości. Nie dziwne to?

   Wykopali sporą dziurę szukając rur kanalizacyjnych. Przebiegają zupełnie inaczej niż na sporządzonym przez geodetę planie. (Ktoś za ten bubel zapłacił!). I koło 15-stej pojechali. UF! Co przyniosą następne dni?

wtorek, 26 maja 2015

Wtorek, 26.05.2015 r.

     Nadal cisza (na placu budowy nowego szamba) pomimo wcześniejszych zapewnień, że będzie skończone do 1 czerwca. A pozostało, licząc z niedzielą tylko pięć dni. Ale cóż tam? Czekam!

   W dalszym ciągu zastanawia mnie niefrasobliwość ze strony Nadleśnictwa. Mówię to z całą świadomością. Powróćmy do beczkowozu, który został wypożyczony. Pani z nadleśnictwa wspomniała, że dzienny koszt wypożyczenia beczkowozu wynosi 40 złotych. Oczywiście jest zamysł obciążenia mnie tymi kosztami. Ale przecież nie moim życzeniem było by doszło do skażenia wody. Nie ja uporczywie odwlekałem termin wykonania nowego szamba, bo to obecne jest niesprawne i zatruwa pobliskie wody. I nie ja broniłem się rękoma i nogami przed pogłębieniem studni, a tym samym zapewnieniu odpowiedniej ilości wody.

   Było zupełnie odwrotnie. Nadleśnictwo jako właściciel tej posesji i związanych z nią urządzeń (studnia, szambo) było i jest odpowiedzialne za ich stan. To ono z wręcz godnym podziwu uporem udawało, że jest wszystko w porządku, a jeżeli już jest coś nie tak to nie z jego winy.

   Mimochodem obiło się mi o uszy, że jest koncepcja wykonania nowego ujęcia wody. Niestety cała procedura załatwiania dokumentacji, pozwoleń, itd, itp., a później ogłoszenia przetargu na wykonanie nowego ujęcia, wyłonienie wykonawcy (mam nadzieję, że nie będzie nim ten od szamba) potrwa przynajmniej pół roku. Jak dobrze pójdzie! Pół roku korzystania z beczkowozu przy założeniu, że woda jest nadal skażona, razy 40 złotych dziennie. (180x40=7200 zł).

   Do tego dojdzie woda do spożycia. Ileś tam hektolitrów zakupionej wody. Dowóz tej wody, jak też obsługa beczkowozu. No, trochę się uzbiera! 

   A woda w studni z całą pewnością będzie skażona, ponieważ przy jaj braku przydatności nie jest wypompowywana. A przy tak znacznym skażeniu terenu zanieczyszczeniami z szamba będzie potrzeba trochę czasu do ich neutralizacji. Gdyby wody było więcej w studni można byłoby się pokusić na jej wypompowywanie, a tym samym szybciej nastąpiłoby jej oczyszczenie. Aby to było możliwe należałoby pogłębić istniejącą studnię. (Ale to tylko moje rozważania, a nie jakiś konkretny fakt).

   Zatem, pozostajemy przy dostawie wody i wypożyczonym beczkowozie, za co ktoś zapłaci, ale z pewnością nie ja.

piątek, 22 maja 2015

Piątek, 22.05.2015 r.

   Dziś rano ponownie zjawili się państwo z Sanepidu w Sulęcinie z informacją, że woda w studni pomimo przeprowadzonej procedury dezynfekcji nadal jest skażona. Była również pani z nadleśnictwa. Oczywiście przywiozła ze sobą następne 20 butli 5 litrowych wody do spożycia.

   Z zadowoleniem poinformowała również, że udało się pożyczyć beczkowóz i jeszcze dziś będzie woda z przeznaczeniem do celów gospodarczych. Przy okazji zakomunikowała, że oczywiście nadleśnictwo obciąży mnie kosztami wypożyczenia beczkowozu w kwocie 40 (czterdziestu) złotych dziennie.

   Chociaż cisnęło się mi na usta kilka zdań w tym temacie, uśmiechnąłem się. Bo cóż innego można zrobić? Był czas przywyknąć do takiego zachowania innych. A może to wynika z nagłej i nadmiernej ilości nieoczekiwanych zdarzeń, które ostatnio miały miejsce? Już od dawna takie sytuacje zaczynam odbierać z przymrużeniem oka. Chociaż nie zawsze to łatwe. Czasami zachowują się tak dzieci. Skarcone za jakieś zachowanie wie, że nie należy tak robić, ale na odchodne jeszcze próbuje uszczypnąć dotychczasowego partnera zabaw.

   Pani z nadleśnictwa podała również informację, że biznesmen od budowy nowego szamba ponownie zadeklarował chęć i gotowość dokończenia zobowiązania. Podobno miał chwilowe problemy, ale tym razem wykona prace do 1 czerwca. Zdziwieni byli państwo z Sanepidu taką informacją, bo niewiele czasu zostało do tej daty. Ja nawet zapytałem o który rok chodzi? (No, bez jaj! W końcu może i tak będzie. Przecież już z każdej strony cisną!).

   Po godzinie 14 dostarczono beczkowóz z wodą. Aby wszystko przebiegało zgodnie z przepisami, naklejono na beczkę ostrzeżenia i w jaki sposób można korzystać z tej wody. Następnie pracownik nadleśnictwa (bo on dowiózł beczkowóz ) wykonał kilka zdjęć dokumentujących stan (nie wiem, że beczka jest na posesji czy, że ma oznakowania na temat wody?). Zaśmiałem się nawet, że może skoczę po gazetę z dzisiejszą datą!

   Ja również wykonałem zdjęcie. I uzbrajając się w cierpliwość czekam na 1 czerwca, datę oddania nowego szamba do użytkowania.



  

środa, 20 maja 2015

Środa, 20.05.2015 r.

   Było do przewidzenia, że tak będzie. Ktoś ewidentnie sobie pogrywa. Ale co tam! Mimo wszystko zaczęło się coś dziać. Dziś niespodzianie bo bez wcześniejszej jakiejkolwiek zapowiedzi pojawiło się dwóch panów z rdlp. Niby zaskoczenie, chociaż teraz mogę spodziewać się wszystkiego. Tak tylko sobie myślę, że po mojej ostatniej interwencji w sprawie szamba i związanych z tym zagrożeń coś ruszyło. I chyba wielkim zaskoczeniem był przyjazd tych panów do nadleśnictwa. 

   A może nadleśnictwo wiedziało, skoro wczoraj tak nagle przykryto włazy studzienek i ogrodzono teren taśmą? Nawet zostały wykoszone chwasty w ogrodzonej strefie. Po przybyciu dokonali lustracji terenu. Obfotografowano studzienki szamba, jak również studnie. I było zaskoczenie, że tak mało wody i padło stwierdzenie, że tak być nie może. Również natrafili na moment gdy pralka opróżniła z siebie wodę, a chwilę potem fetorek pojawił się w mieszkaniu wraz z cofającymi się nieczystościami.

   Ten widok chyba zrobił spore wrażenie. I już jestem pewien, że od teraz nie będę tym, który czegoś tam dopomina się zamiast cicho siedzieć. Takie warunki (mówię tu o ściekach i smrodzie, jak też braku wody) panowały w XIX wiecznej europie. Panowie potwierdzili, że przy panujących takich warunkach musiało dochodzić do skażenia wody.

   Zaraz po ich odjeździe pojawił się ciągnik z beczką na nieczystości i opróżnił szambo. Jutro ma przyjechać specjalistyczny wóz i udrożnić zapchaną rurę kanalizacyjną.

   O, kurczę! Jak to dobrze czasami porządnie namieszać! Teraz to już więcej jest pewności, że jednak nowe szambo powstanie. Chociaż może nie w poniedziałek, czy wtorek, ale kiedyś tam!

wtorek, 19 maja 2015

Wtorek, 19.05.2015 r.

   Minął kolejny, wyznaczony poniedziałek i nadal cisza w sprawie szamba. Chociaż nie! Jest nowa informacja. Dziś podczas pobierania przez Sanepid próbek wody do analizy, pani z nadleśnictwa zakomunikowała, że w środę (jutro!) będzie wykopane nowe szambo. Ja rozumiem tłumaczenia innych. Czasami są niedorzeczne i absurdalne, ale będąc na miejscu tej pani takich głupot nie powtarzałbym! To, że taką informację przekazał potencjalny wykonawca, znając dotychczasowy rozwój sytuacji powinna coś takiego zatrzymać dla siebie. Chociażby z szacunku do własnej osoby.

   Ale czego ja oczekuję? Zapytana, co z beczkowozem? - odparła, że nie ma gdzie pożyczyć i nic nie zrobi w tej sprawie. (W domyśle można czytać: piłeś gościu wodę zanieczyszczoną ściekami z własnego szamba, to możesz też kąpać się w tej wodzie. Ciesz się, że dostajesz wodę do picia). Fakt! Powinienem być zadowolony. Dziś przywieźli 20 butli 5 litrowych.

   Również padła informacja, że prawdopodobnie będą jakieś prace z nowym ujęciem wody, ewentualnie możliwością pogłębienia obecnej studni. Najpierw przyjedzie jakiś fachowiec i podejmie decyzję w tej sprawie. A prace? Może w przyszłym roku. Po co się spieszyć? Przecież nadleśnictwo i tak wiele robi!

   Dowodem tego może być prowizoryczne zabezpieczenie otworów studzienek szamba. Właśnie dziś, po godzinie 13 dwóch pracowników nadleśnictwa przywiozło jakieś płyty betonowe i przykryli nimi otwory studzienek. Plac woków nich ogrodzili taśmą biało-czerwoną. No! Teraz to bezpieczne miejsce. Szkoda, że jeszcze nie ustawili tabliczki z napisem: Zakaz wstępu! Ale i to dobre. Chociaż zrobienie tego nie wypływało z troski o bezpieczeństwo przechodzących tamtędy ludzi, czy zwierząt, bo stan taki trwał od wielu lat, ale z obawy przed konsekwencjami. Widocznie jakiś skutek odniosło moje pismo skierowane do Prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez nadleśniczego poprzez niedopełnienie obowiązków jako gospodarza i narażanie innych na utratę zdrowia.

   Czekam z utęsknieniem na jutro!

niedziela, 17 maja 2015

Niedziela, 17.05.2015 r.

   Zleciał tydzień i cisza. Poza zdawkową informacją, że we wtorek przyjadą z Sanepidu pobrać ponownie próbki wody nic więcej. Przy tak małej ilości wody w studni, po wlaniu 5 litrów chloru z całą pewnością część, lub znaczna ilość bakterii została unieszkodliwiona. Ale na jak długo? W dalszym ciągu nieczystości wpływają do starego, nieszczelnego szamba, a  stamtąd przedostają się do wody zasilającej studnię, jak też inne okoliczne studnie. Jak długo będzie trwał taki stan, tak długo woda w studni będzie skażana.

   Na domiar wszystkiego, w dalszym ciągu nieczystości wydostają się do mieszkania po każdych opadach deszczu czy wykonanym praniu. 

Wylewają się w kotłowni poprzez kratkę ściekową. Podtapiają piec c.o. powodując przyspieszony proces korodowania. Jeszcze trochę potrwa taki stan i kto wie czy piec nie będzie do wymiany. I znowu będzie problem! Kupić nowy, czy nie kupić? Myślę, że nadleśnictwo zakipi nowy. Jest bogate i może dlatego pozwala aby dochodziło do takich rzeczy.









                                                                                  
                         Wypływające nieczystości pomimo
                         natychmiastowego wybierania jednak
                         powodują szkody. Podłogi wykonane
                         z betonu naciągnęły tyle wilgoci, że w
                         pomieszczeniu obok służącym za
                         podręczny składzik opału również
                         jest mokro. Wilgoć jest wchłaniana
                         przez zmagazynowany tam opał, jak
                         i przez dzielące pomieszczenia ściany.                              







   Poza ciągle utrzymującym się fetorkiem, dochodzi w ten sposób do niszczenia tej części budynku. Dlaczego? Bo niezrozumiały dla mnie upór, a co za tym idzie, głupota nadleśniczego, próba postawienia na swoim ma większe przebicie niż dbanie o powierzony mu majątek Skarbu Państwa. Nawet swoimi tłumaczeniami takiego stanu dla zwierzchników, jego argumentacje są uznawane za właściwe. Z całą pewnością tak jest, bo w przeciwnym razie byłaby odpowiednia reakcja z "góry".
 
   Widać tu jak różnie interpretowane jest prawo. Nic nie znaczą dla niego terminy, poczynione ustalenia. Nie obawia się jakichkolwiek konsekwencji za taki stan. No, bo cóż może zrobić mu Burmistrz? Jakie znaczenie mają obwarowania nałożone na niego przez Sanepid? Przecież on jest tu władcą i on ustanawia prawo! A ja i moja rodzina? Kimże jesteśmy dla niego? 
 
    
 
    


czwartek, 14 maja 2015

Czwartek, 14.05.2015 r.

   Nadal cisza! Żadnej reakcji ze strony nadleśnictwa. Może bym skłamał! We wtorek po południu pojawił się pan do studni. Zalał chlorem celem dezynfekcji.

   Od jakiegoś czasu dziewczynki (dwie wnuczki i dziewczynka w rodzinie zastępczej) uskarżały się na bóle brzucha. Może to ma związek ze skażoną wodą. Przecież wszyscy piliśmy ją nieświadomi skażenia. W tej wodzie też kąpaliśmy się. A było to wczoraj, poleciłem żonie udania się z nimi do lekarza w celu przebadania i ewentualnie zrobienia badań na okoliczność zatrucia skażoną wodą.

   Porażająca jest ignorancja nadleśniczego w tej sprawie i nie tylko tej! 

  

wtorek, 12 maja 2015

Wtorek, 12.05.2015 r.

   Sprawa szamba nabrała rangi znacznego problemu dla nadleśnictwa. Deklarowane wcześniej terminy wykonania nowego szamba minęły i nadal nie widać jakichkolwiek ruchów w tej sprawie. Jakby nie istniała. Jednak problem istnieje i pojawia się po każdych większych opadach deszczu, czy też po każdym wykonaniu prania. Jest śmierdzący i wylewa się na dole w kotłowni. Fetorek szybko wypełnia całe mieszkanie. Moje ciągłe próby aby coś w tym temacie zrobić pozostają bez reakcji ze strony nadleśnictwa.

   W miniony piątek nagle pojawił się nieznany gość i zakomunikował, że jest w sprawie szamba. Jednak nie należy tak szybko przekreślać daną sprawę! Cuda się zdarzają! Jak wcześniej zakomunikowano z nadleśnictwa, że od poniedziałku wchodzi ekipa i robi szambo, ja mało wierny powątpiewałem! A tu proszę, będzie nowe szambo!

   Radość moja była jednak krótka. Gość po obejrzeniu terenu, wskazaniu mu lokalizacji istniejących studzienek kanalizacyjnych i nakreśleniu dotychczasowego działania istniejącej kanalizacji, skwitował nakreślone plany budowy nowego szamba słowami: To jest chore! Tak porąbanych planów jeszcze nie widziałem, a pracuję w tym zawodzie już od dawna!

   Jego entuzjazm do nakreślonych planów i sposobu wykonania nowego szamba pokrywa się dosłownie z moim. Poinformował, że skontaktuje się z nadleśnictwem ponieważ uważa, że realizacja tych planów jest raczej nierealna w tym kształcie. I odjechał, a z nim nadzieja na nowe szambo.

   Dzień wcześniej byli pracownicy z Sanepidu o pobrali próbki wody do analizy. W poniedziałek rano pani z nadleśnictwa telefonicznie poinformowała mnie, że pod żadnym pozorem nie można pić wody, ponieważ jest skażona. Co teraz? - zapytałem. Do czasu uzdatnienia wody do picia nadleśnictwo powinno dostarczyć dobrą wodę w jakimś beczkowozie. - ciągnąłem. Pomyślę o tym. - odparła pani i raczej nie chciała dalej prowadzić konwersacji co wynikało z oschłego i stanowczego: Do widzenia!

   No i problem! Co dalej? Po południu  samochodem z nadleśnictwa dowieziono 10 sztuk pojemników 5 litrowych niegazowanej wody AQUA VIRGO zakupionej w sklepie przeznaczonej do spożycia. Również pojawiła się pani z nadleśnictwa podsuwając do podpisu pokwitowanie za dostarczoną wodę. Zakomunikowała również, że nie należy myć się w wodzie ze studni.

   I co dalej? - pytam. "Będzie musiał  pan przenieść się z rodziną do Sądowa na Mickiewicza 11." - odparła. Już raz z powodu mogącego występować zanieczyszczenia wody proponowano takie przeniesienie. Pisałem o tym wcześniej na blogu: O codziennych zmaganiach. Tam nie występuje skażenie wody, więc aby nie było problemu powinienem się przenieść. Zaoferowane rozwiązanie przez panią świadczy jedynie, że wszystkie propozycje wywodzą się z jednej "stajni".

   Gdyby tak przenosić zaraz każdego w inne miejsce z powodu wystąpienia skażenia wody, nie rozwiąże to problemu. Woda nadal będzie skażona i tu należałoby działać.

   Po południu otrzymałem listem poleconym informacje z Sanepidu. Woda w stanie obecnym nie nadaje się do użytkowania. Można nią jedynie spłukiwać toalety. W piśmie wskazano jakie zobowiązania nałożono na właściciela ujęcia wody, czyli Nadleśnictwo Cybinka do wykonania natychmiast. O całej sytuacji poinformowane zostały odpowiednie instytucje, również Burmistrz Torzymia.

   No i klops! Czekam cierpliwie na dalszy rozwój sytuacji. Jestem cierpliwy i poczekam ile będzie trzeba aby wreszcie ktoś odpowiedzialny powstrzymał triumf postępującej głupoty w wydaniu obecnie zawiadującego Nadleśnictwem Cybinka.

Ramka kontaktowa

trwa inicjalizacja, prosze czekac...